Перейти до контенту

„Historia popularna” a rekontekstualizacja

Jeśli obie strony udają, że nie rozumieją wzajemnych roszczeń i oskarżeń, to dyskusje o pojednaniu i zrozumieniu mogą trwać bez końca — i bezskutecznie.

Koncepcje nauczania historii w szkołach oraz wielka narracja ukraińskiej historii są oczywiście bardzo dobre. Musimy jednak przyznać, że nie doceniamy wpływu masowych mediów – przede wszystkim różnych filmów na „edukacyjnych” kanałach YouTube i innych platformach społecznościowych. Biorąc pod uwagę stały spadek jakości edukacji, który odnotowuje się od wielu lat, a który przyspieszył po epidemii Covid i wprowadzeniu nauczania zdalnego, sytuacja stała się alarmująca wraz z inwazją Rosji w 2022 roku. W tych okolicznościach rola różnych memów, klisz i bajek historycznych będzie tylko rosła.

W związku z tym istotne jest, aby narzędzia trollowania Rosjan, żarty o „dzikich ludziach na bagnach” i inne inspirujące narzędzia propagandowe nie zaczęły żyć własnym życiem i nie stały się odpowiedziami na wszystkie pytania historyczne, które mogą interesować Ukraińców. Szczególnie dotyczy to ukraińskich uczniów, którzy coraz rzadziej sięgają po podręczniki, a taki trend rzeczywiście istnieje.

Należy także pamiętać, że informacje w Internecie rządzą się własnymi prawami. Aby były widoczne, muszą prowokować. Pragnienie prostych odpowiedzi na skomplikowane pytania jest dziś wzmacniane przez internetowych influencerów, którzy mówią w sposób prosty, jasny i niepozostawiający wątpliwości. Jednak to, co jest dobre dla „dialogu ze świniami” (który, na wypadek gdyby ktoś zapomniał, rozpoczął się w naszym „historycznym Internecie”), jest szkodliwe dla naszej samoświadomości, a jeszcze gorsze dla komunikacji z resztą świata.

W związku z tym, w sytuacji, gdy zainteresowanie historią gwałtownie wzrosło, a edukacja nie nadąża za tym wyzwaniem, pozornie edukacyjne zasoby stały się niezwykle popularne, wyjaśniając problematyczne kwestie z przeszłości: 1) w przystępnym języku, 2) w nowym, istotnym kontekście oraz 3) deklarując obalenie mitów i manipulacji radzieckiej i rosyjskiej historiografii.

Jednak z jakiegoś powodu te zasoby „nie działają”, jeśli spróbować poszukać czegoś popularnonaukowego na temat historii stosunków ukraińsko-polskich lub historii Polski. A to jest ważne, biorąc pod uwagę pomoc, jaką Ukraina już otrzymała i nadal otrzymuje, liczbę Ukraińców mieszkających w Polsce oraz potrzebę budowania dobrosąsiedzkich stosunków.

Dla „masowego” ukraińskiego Internetu historia Ukrainy i Polski to zwykłe powtórzenie narracji Ukraińskiej SRR o bohaterskiej walce mas ludowych i Kozaków przeciwko zniewoleniu przez szlachtę, z dodatkiem żonglerki słowami i liczbami, zwłaszcza gdy chodzi o tragedie XX wieku. Brakuje rzeczywistego kontekstu, nie ma obalania sowieckich klisz, a jedynie przystępny język, który w dużej mierze wywodzi się z tych samych sowieckich klisz.

Jak wyglądałaby historia Polski i stosunków ukraińsko-polskich w oczach ucznia, który postanowił obejrzeć najpopularniejsze filmy z setkami tysięcy lub więcej wyświetleń? W porównaniu z tym poglądy prawdziwych ekspertów, które mają zaledwie kilkaset lub kilka tysięcy wyświetleń, wyglądają jak zamach na zdrowy rozsądek. Wszystko to jest dość przewidywalne dla osoby zaznajomionej z radzieckimi książkami. Średniowieczne wojny dynastyczne są interpretowane jako najazdy i okupacje Polaków. Jednocześnie nikt nie wspomina o „najeździe Wołynian na Galicję” czy okupacji Galicji przez księcia Romana Wielkiego (który pod względem ilości przelanej polskiej krwi niewiele ustępował polskim książętom).

Jeśli weźmiemy bitwę pod Grunwaldem, Ukraińcy pomogli Polakom odeprzeć Krzyżaków. Natomiast Polacy nie pomagali Ukraińcom w obronie przed najazdami ze Stepów, lecz używali Ukraińców jako tarczy. Klasyczne jest przekonanie, że katolicyzm i polonizacja szły w parze, podczas gdy prawosławie automatycznie determinowało rosyjsko-ukraińskość – nawet w przypadku mołdawskich arystokratów z rodziny Mohyłów. Zjednoczenie Rzeczypospolitej Obojga Narodów miało być sprytnym polskim planem wchłonięcia Litwinów i Ukraińców, którzy zostali sztucznie podzieleni. Innymi słowy, mamy do czynienia nie tylko z czysto wydestylowaną sowiecko-rosyjską narracją, ale także z dobrowolnie wyuczoną bezradnością.

Oczywiście powstania Hajdamaków nie były bezpośrednio inspirowane przez Moskwę, choć Rosja wykorzystała je jako pretekst do interwencji. Jednak prędzej czy później musiało do tego dojść, ponieważ tak jak wcześniej Polacy dzielili Ukrainę z Moskwą, tak teraz sami Polacy są dzieleni przez innych drapieżników.

Ogólnie rzecz biorąc, popularna ukraińska wersja historii wygląda, jakby była pisana przez dzieci dla dzieci. Tu mieliśmy po prostu pecha, tam Polacy okłamali Habsburgów, a potem Petlura został oszukany i zawarł układ z bolszewikami. Wyglądałoby to śmiesznie, gdyby nie próbowano tworzyć związków przyczynowo-skutkowych z narracją Putina. Ostatnio wygłosił kilka "perełek", w tym o tym, jak Polska „zasłużyła” na atak Hitlera. Rzeź wołyńska była według tej narracji tragedią sprowokowaną przez Rosjan, którzy teraz ponownie ją podsycają. Ale, zasadniczo, to Polacy są winni, bo to oni zaczęli. Potem komuniści przymusowo przesiedlili ludzi i podzielili terytoria, więc nie ma co się rozwodzić nad tym tematem.

Nic więc dziwnego, że współczesne ukraińskie kino przedstawia Polaków tak, jakby właśnie wyszli z kronik filmowych o "Złotym Wrześniu".

Popularne polskojęzyczne "lekcje wideo i wykłady z historii" również nie pozostają w tyle, choć oczywiście z własnymi niuansami. Na przykład, kiedy Ruś była "rozdrobniona", polscy królowie zaanektowali Lwów i Przemyśl, Litwa zdobyła Kijów, a Mongołowie spustoszyli wschodnie części Rusi... To znaczy, że była to misja cywilizacyjna, a nie tylko kolonizacja, i trwa ona do XXI wieku.

Podejrzewam, że Polakom, którzy konsumują tego typu treści bez odpowiedniego przygotowania, również trudno zrozumieć, dlaczego na terenach "mlekiem i miodem płynących", gdzie niedawno przynieśli wszystkie zdobycze cywilizacji, wybuchło ogromne powstanie chłopskie, które zakończyło się ruiną. Ale potem łatwiej zaakceptować fakt, że ci sami Ukraińcy znowu walczą z nimi "bez powodu", angażują się w terroryzm w okresie międzywojennym, radośnie witają Niemców na początku II wojny światowej i przeprowadzają czystki etniczne na Wołyniu.

Istnieją jednak pewne wspólne cechy w popularnych polskich i ukraińskich wersjach historii. Polacy narzekają, że wielu ich wybitnych postaci przyczyniło się do stworzenia kultury ukraińskiej. Z kolei Ukraińcy twierdzą to samo o wkładzie etnicznych Ukraińców w polską kulturę.

Rekontekstualizacja historii

Oczywiste jest, że jeśli obie strony udają, że nie rozumieją wzajemnych roszczeń i oskarżeń, to dyskusje o pojednaniu i zrozumieniu mogą trwać bez końca — i bezskutecznie. Dlatego powinniśmy porzucić marzenie o głoszeniu „prawdziwej prawdy” i zamiast tego spróbować spojrzeć na przeszłość przez pryzmat kontekstów, przez które ją postrzegamy i od których nie możemy uciec.

Historycy powinni być świadomi, że nie można rzutować współczesnej wiedzy i wyobrażeń na przeszłość. Jeśli w średniowieczu konflikty dotyczyły walk dynastycznych (rodzinnych) o majątek (ziemię), to nie ma sensu doszukiwać się tam Polaków czy Ukraińców. A jeśli chodziło o prawa lokalnej grupy arystokratów, która zdecydowała się na negocjacje z monarchą, to mówienie o wchłonięciu jednego narodu przez drugi jest nie na miejscu.

Nie jest również tajemnicą, że źródła historyczne i całe monografie zostały napisane przez żyjących ludzi, z ich własnymi poglądami, zobowiązaniami i sympatiami. Dlatego motywy i poglądy Mychajły Hruszewskiego, który pisał o Księstwie Galicyjsko-Wołyńskim, nie są motywami i poglądami króla Danyła. Podobnie jak opinie Mikołaja Gogola, które przypisał Tarasowi Bulbie, nie oddają marzeń kozackiego brygadzisty z XVI czy XVII wieku.

Obecnie mamy także nowy kontekst – wojnę Rosji z Ukrainą i wsparcie, jakie Ukraina otrzymuje ze strony Polski oraz cywilizowanego świata. Jak znaleźliśmy się w tej sytuacji i dlaczego stała się ona możliwa? Czy nie nadszedł czas, aby ponownie przemyśleć utrwalone koncepcje, według których prawosławne „ciemne masy” walczyły z polskim, katolickim i szlacheckim uciskiem? Zwłaszcza, że „bracia ze Wschodu” już przyszli i nie ma na co czekać.

Rekontekstualizacja zgodna z obecną sytuacją pozwoli nam nie tylko zaprzestać mierzenia terytoriów, ale także zrozumieć, dlaczego i jak dynastie dzieliły dziedziczne posiadłości, o co walczyła szlachta, jak czynnik religijny mobilizował politycznie bierną część ludności do walki zbrojnej, kiedy pojawiły się nacjonalizmy w nowoczesnym sensie i wiele więcej. To może także przyciągnąć uwagę współczesnych konsumentów treści cyfrowych.

W przeciwnym razie prędzej czy później pojawią się „historycy”, którzy zaoferują społeczeństwu jeszcze „prawdziwszą prawdę” o naszej przeszłości. I wcale nam się to nie spodoba.

Artykuł został przygotowany w ramach projektu „Ukraińsko-polska przeszłość: rekontekstualizacja i wyzwania czasu”.

Projekt dofinansowany przez Centrum Mieroszewskiego w ramach II Otwartego Konkursu.

Останні новини