Перейти до контенту

Historia a przyszłość w stosunkach polsko-ukraińskich

Bądźmy mądrzy i bądźmy ludźmi. Zróbmy, bez zwlekania, choć jeden mały, ale niezwykle ważny krok ku lepszym czasom.

Jak kształtować stosunki polsko-ukraińskie teraz i w przyszłości? Był to temat sekcji, w której uczestniczyłem wraz ze znanymi ukraińskimi i polskimi naukowcami oraz ekspertami podczas XVII dorocznych spotkań ukraińsko-polskich w Jaremczu w dniach 19-22 września br.

Po wybuchu rosyjskiej agresji na pełną skalę i pozornie skokowej poprawie stosunków między dwoma krajami i narodami, bezprecedensowym emocjonalnym wzroście relacji na poziomie zwykłych ludzi, stosunki po pewnym czasie ponownie się pogorszyły i bardzo trudno było o nich pisać. Niestety, Ukraina i Polska nie były w stanie osiągnąć stabilnego poziomu konstruktywnego dialogu, bez sinusoidalnych wzlotów i upadków, z dialogiem wypełnionym treścią i praktycznymi działaniami, które są rzeczywiście ważne dla przyszłości obu krajów.

Zamiast tego, albo znowu gramy na zwłokę, albo kręcimy się w kółko. Nawet jeśli kwestia trudnych momentów w tragicznej pamięci narodów o tragedii wołyńskiej nie jest jedynym problematycznym zagadnieniem, to zbyt długo stanowi potężne tło, które znacznie wzmacnia emocje polityków i zwykłych obywateli, bezpośrednio wpływając nawet na stosunki między dwoma państwami w sektorach bezpieczeństwa i obrony, na które nie powinno to mieć żadnego wpływu. Pogarszają się również stosunki dyplomatyczne, a każda nieostrożna wypowiedź jest natychmiast odbierana jako celowy atak informacyjny. Innymi słowy, widzimy, jak spór, który nie został rozwiązany na czas, ponownie nadaje negatywny ton i wpływa na kształtowanie stosunków międzypaństwowych.

Oczywiście możemy i powinniśmy mówić o negatywnym zewnętrznym wpływie na ten historyczny dialog ze strony stron trzecich, które są albo otwarcie wrogie, albo z różnych powodów nie są zainteresowane ukraińsko-polskim pojednaniem. Jednak nasze elity polityczne, naukowe i intelektualne muszą stanąć na wysokości zadania, zdając sobie sprawę z daremności dyplomacji „potrzebujemy wszystkiego na raz i teraz”, wymiany emocjonalnych oskarżeń oraz niekończących się kłótni o to, kto zaczął i po czyjej stronie jest teraz piłka. Mylące i sprzeczne wyjaśnienia urzędników odpowiednich agencji obu krajów, które powinny raczej upraszczać niż komplikować zadanie szefów najwyższych organów państwowych, są szczerze irytujące. Jeśli ten spektakularny „futbol” trwał przez te wszystkie długie lata (biorąc pod uwagę liczbę widzów, ale nie wynik), dlaczego tablica na grobach żołnierzy UPA, którzy zginęli w walce z NKWD na górze Monastyr koło wsi Werchrata, nie została odsłonięta? I dlaczego prace nad poszukiwaniem i ekshumacją szczątków Polaków poległych na terytorium Ukrainy nie tylko w latach 1943-1944, ale także w 1920, 1939 i 1940 roku, utknęły w martwym punkcie? Świadczy to o tym, że po prostu nie wywiązali się ze swoich zadań.

Próba udowodnienia swoich racji za wszelką cenę, bezkompromisowość i wymiana głośnych oskarżeń tylko szkodzą stosunkom, ponieważ znacznie pogarszają opinię publiczną w obu krajach, nawet jeśli politycy i urzędnicy nie są tego świadomi. Nie tak buduje się strategiczne partnerstwo między państwami. Ukraina i Polska są państwami demokratycznymi, a nastroje społeczne po obu stronach granicy są bardzo ważne. Trzeba je badać, rozumieć, wyciągać wnioski i kształtować w pozytywny sposób. Ukraińcy muszą zrozumieć, jak ważna dla Polaków jest kwestia godnego pochówku i wznoszenia pomników na grobach przodków, a Polacy muszą zrozumieć obecne uczucia i emocje Ukraińców straumatyzowanych straszliwą wojną egzystencjalną z Moskalami. Nie rozumiejąc wagi tego i mówiąc coś w stylu „to są ich (Polaków/Ukraińców) problemy, my mamy dość własnych”, tylko ranimy naszych przyjaciół, zrażamy sojuszników i ułatwiamy zadanie przeciwnikom relacji ukraińsko-polskich, których jest wielu po obu stronach i poza naszymi krajami. Weźmy to pod uwagę i nie podsycajmy na własną rękę antyukraińskich i antypolskich nastrojów oraz sił.

Przede wszystkim ważne jest, abyśmy nauczyli się być przyjaciółmi nie przeciwko komuś, ale dla czegoś – w imię przyszłości. Aby połączyć wysiłki i potencjały obu krajów w celu zapewnienia wzajemnych interesów strategicznych, tak jak powinni to robić partnerzy.

Politycy z obu stron często powtarzają, że musimy współpracować, ponieważ mamy wspólne zagrożenie i wspólnego wroga. Lubię i jednocześnie nie lubię tej tezy. Podoba mi się, ponieważ jest niezaprzeczalnie prawdziwa. Ale to „musimy” i „wspólny wróg” nie jest całą prawdą. Bo co, jeśli ten wspólny wróg zniknie? Koniec współpracy, a może nawet konflikt? Jestem jednak przekonany, że nawet bez rosyjskiego wroga nasze narody mają wiele obszarów dobrego współistnienia, zwycięstw i osiągnięć, a także wspólnych interesów, które można realizować we wzajemnie korzystnej i przyjaznej współpracy.

Dla mnie najbardziej przekonujące są działania polskich polityków, którzy opierają swoją politykę na jednoznacznie polskich interesach. Dokładnie tak. Jednocześnie jesteśmy przekonani, że integralną częścią tych interesów jest dobre partnerstwo z niepodległą, demokratyczną i rozwiniętą Ukrainą. Jak powiedział Włodzimierz Bączkowski, jeden z liderów ruchu prometejskiego i pracownik paryskiej Kultury: „Nie jesteśmy ukrainofilami, a tym, co umożliwia porozumienie z Ukraińcami, jest nowoczesność. Próby budowania jakiegokolwiek porozumienia politycznego powinny opierać się na solidnym fundamencie szczerego zainteresowania i zdrowego egoizmu, a nie na fałszu skrywanym za listkiem figowym. Nie stajemy się ukrainofilami, lecz realistami, a w pewnym stopniu propagatorami ukraińskiej kultury i aspiracji w Polsce. Robimy to z tym większym przekonaniem i pewnością siebie, że nie kierują nami żadne "brudy". Z punktu widzenia naszych problemów, uważamy za politycznie celową współpracę z tymi Ukraińcami, którzy kierują się ukraińskim interesem narodowym”.

Naprawdę brakuje nam jasnego obrazu przyszłości stosunków dwustronnych między Ukrainą a Polską. Jestem przekonany, że słowa profesora Andrew Michty, dyrektora Scowcroft Strategic Initiative w Atlantic Council, wypowiedziane w czerwcu na spotkaniu z uczestnikami Krakowskiej Szkoły Liderów na temat: „Rosja jest już na granicy Polski”, odnoszące się do problemów w relacjach polskiej klasy politycznej ze Stanami Zjednoczonymi, można również odnieść do stosunków polsko-ukraińskich.

Potrzebujemy więc odpowiedzi na fundamentalne pytanie: co dokładnie polska klasa polityczna próbuje osiągnąć w negocjacjach z Ukrainą, a co Ukraina i ukraińskie przywództwo chcą osiągnąć z Polską? Co dokładnie rozumiemy przez strategiczne partnerstwo? Co chcemy osiągnąć za 5, 10, 20 lat? Jaka jest strategiczna wizja relacji w tym sojuszu, który jest kluczowy zarówno dla Polski, jak i dla Ukrainy? To powinno być fundamentalne pytanie. A od tego wychodzą kolejne pytania: jakie relacje i działania należy budować, aby to osiągnąć?

Michta daje również uniwersalną radę na temat zasypywania istniejących podziałów. Aby to zrobić, trzeba przestać ciągle kłócić się o historię, o to, kto co zrobił. To, co powinno być rozmową o bezpieczeństwie narodowym, nie może być kłótnią o przeszłość. To powinna być dyskusja o bieżącej sytuacji, a przede wszystkim o tym, co wydarzy się w przyszłości i jak się do tego przygotować.

Bardzo ważne jest, że Polska była i jest głęboko przekonana, że Ukraina musi wygrać tę wojnę, ochronić swoją integralność, stać się członkiem UE i NATO, a ustanowiony pokój musi być trwały i sprawiedliwy. Polska zrobiła już wiele i nadal działa na rzecz Ukrainy.

Co Ukraina może zrobić w zamian? Ukraina walczy o swoje istnienie, a w zasadzie wszystko, co robi i może robić dla Polski oraz innych krajów na wschodniej flance NATO, to ochrona ich przed rosyjską agresją. Jak powtarza znany polski politolog Przemysław Żurawski vel Grajewski: „Ani jeden rosyjski czołg, samolot czy żołnierz zniszczony na Ukrainie już nigdy nie przekroczy polskiej granicy”.

Uważam, że zupełnie niepotrzebne jest dyskutowanie i manipulowanie kwestią, czy Ukraina walczy o Polskę. Tak i nie. Nie, nie w tym sensie, że Ukraina walczy bezpośrednio o Polskę, ale przede wszystkim o siebie – nie mamy innego wyjścia. Jednak zdecydowanie tak w tym sensie, że nasza walka już znacząco osłabiła potencjał militarny Rosji, dając Polsce, krajom bałtyckim, a w przyszłości także zachodnim krajom UE czas na dozbrojenie się, reformę i rozbudowę armii oraz produkcję i zakup nowoczesnego sprzętu. Wiem jednak, że ta wizja jest w Polsce często krytykowana, a czasami pojawiają się nawet stwierdzenia, że Polsce, jako członkowi NATO, nic nie grozi.

Podejmowanie i omawianie złożonych tematów związanych z konfrontacją między naszymi narodami w przeszłości wymaga obywatelskiej postawy, rozwagi i pewnej dozy odwagi. W końcu to właśnie osoby poruszające takie tematy są najczęściej narażone na ostrą krytykę i oskarżenia ze strony tych, którzy wciąż stoją po różnych stronach barykady. Być może niektórych w Ukrainie zdziwi, że Polska prowadzi przeciwko nam, ich zdaniem, celową wojnę w sferze pamięci historycznej, ale po drugiej stronie granicy również słychać głosy, że Polacy tę wojnę przegrywają, i dlatego nie powinni już iść na żadne kompromisy z Ukraińcami.

Zaufanie jest kluczowe. Ważne jest, abyśmy słuchali siebie nawzajem, rozumieli, co boli drugą stronę, i jednocześnie wyrażali swoje uczucia. Tak, wciąż mamy otwarte rany. Tak, musimy przyznać, że problem nadal istnieje. Nie jest łatwo o tym mówić ani przyznawać się do gorzkich prawd. Jednak cisza, którą pozostawiamy, jest wykorzystywana przez wroga do stworzenia przestrzeni informacyjnej, która nie toleruje pustki. Dlatego należy rozmawiać. W końcu, jeśli my, Ukraińcy i Polacy, odczuwamy strach, niechęć do dialogu, a nawet brak zaufania do naszego przyjaciela, partnera czy sojusznika, oznacza to, że wojna poznawcza Moskwy odnosi pewne sukcesy.

Dlatego uważam, że niezwykle ważny jest ciągły dialog na poziomie aktywnych członków społeczeństwa, inicjatyw obywatelskich, think tanków i w codziennych relacjach międzyludzkich. Dialog, któremu towarzyszą wzajemne gesty, eliminujący nieufność na poziomie emocji. Parafrazując Charlesa de Gaulle'a, możemy powiedzieć, że historia, w zakresie, w jakim znacząco wpływa na współczesne relacje, jest zbyt poważną sprawą, by powierzać ją wyłącznie zawodowym historykom. W przeciwnym razie, jak zauważył Winston Churchill, "spierając się między teraźniejszością a przeszłością, odkryjemy, że straciliśmy przyszłość".

Na koniec chcę zaznaczyć, że nie nawołuję do powrotu do stosunków dwustronnych, opartych wyłącznie na kategorii wdzięczności, przyjaźni i braterstwa broni. Być może rzeczywiście, po wielkim przypływie emocji wraz z początkiem agresji na pełną skalę, przedłużająca się wojna ukazała naiwność i nadmierny romantyzm takiego podejścia. Dzisiejsze czasy są raczej epoką pragmatyzmu i transakcyjności. "Ty dajesz mi coś w zamian", i to najlepiej w dokładnych liczbach. Wyobraźmy sobie jednak, że w przeszłości wszystko opierałoby się wyłącznie na matematycznych kalkulacjach. Czy odziedziczylibyśmy dzieła sztuki – powieści, wiersze, ballady, piosenki? Suche liczby nie rymują się w relacjach między ludźmi i narodami.

Bądźmy mądrzy i bądźmy ludźmi. Zróbmy, bez zwlekania, choć jeden mały, ale niezwykle ważny krok ku lepszym czasom. Wspólnie odrestaurujmy tablicę na grobie żołnierzy UPA, a jednocześnie dokonajmy godnego pochówku mieszkańców jednej polskiej wsi. A potem podejmijmy kolejne kroki naprzód. Jestem pewien, że nasi potomkowie będą nam za to wdzięczni.

Artykuł został przygotowany w ramach projektu „Ukraińsko-polska przeszłość: rekontekstualizacja i wyzwania czasu”.

Projekt dofinansowany przez Centrum Mieroszewskiego w ramach II Otwartego Konkursu.

Anatolij Kurnosow, dyrektor wykonawczy Koła Dialogu Europejskiego, analityk Centrum Studiów Politycznych „Doktryna”.

Останні новини